To się nie liczy - czyli co się dzieje w głowie łucznika, kiedy strzela turniej korespondencyjny sam



     Na początku może nas nieco stresować to, że ktoś nas obserwuje podczas strzelania. Do tego też idzie szybko przywyknąć i nauczyć się nie stresować, a wręcz polubić strzelanie przy publiczności. 
Co jednak kiedy okaże się że musimy strzelać kiedy  nikt na nas nie patrzy?
 


Moim jak dotąd największym i najbardziej rozwijającym odkryciem w dziedzinie łucznictwa zarówno pieszego jak i konnego było stwierdzenie, że pierwszym, najważniejszym i niezbędnym narzędziem do uprawiania tego sportu jest głowa. Jeżeli masz głowę na swoim miejscu i funkcjonuje ona prawidłowo, możesz rozejrzeć się za łukiem i strzałami – też się przydadzą.
Głowa ma jednak to do siebie, że adaptuje się do bardzo określonych sytuacji. Jeżeli sytuacja nagle ulega zmianie to może się okazać, że sposób myślenia, na który jest nastawiona przestaje się sprawdzać. Zazwyczaj podstawowym i niekiedy trudnym zadaniem każdej łuczniczej głowy jest nauczenie się zachowywania spokoju i równowagi kiedy strzelanie nam nie idzie. Czyli jedziemy na zawody, w nic nie trafiamy ale nie przejmujemy się tym i strzelamy dalej bez próby chaotycznego wprowadzania radykalnych poprawek. Kiedy uda nam się zaprogramować taki stan umysłu zazwyczaj sytuacja szybko ulega zmianie – zaczynamy strzelać dobrze. (No chyba że komuś nie idzie już 10 lat, nie przejmuje się i nadal nie trafia, to zalecam sprawdzić, czy na pewno nie trzyma łuku do góry nogami.)  Głowa jednak nie jest jeszcze przyzwyczajona do sytuacji pod tytułem; „ale wymiatam” , a co za tym idzie - znowu zaczyna się stresować. W tej nowej sytuacji także potrzebuje trochę czasu na przystosowanie. Słowem – zazwyczaj najpierw denerwujemy się jak nam nie wychodzi, potem uczymy się tym nie przejmować, a kiedy zaczyna nam wychodzić to nagle zaczynamy się denerwować bo nam wychodzi, a jest to dla nas sytuacja nieznana. (Jeżeli ktoś zrozumiał co chcę powiedzieć to podziwiam.)
Tak samo, okazuje się jest ze strzelaniem przy świadkach. Na początku może nas nieco stresować to, że ktoś nas obserwuje podczas strzelania. Do tego też idzie szybko przywyknąć i nauczyć się nie stresować, a wręcz polubić strzelanie przy publiczności.  Co jednak kiedy okaże się że musimy strzelać kiedy nikt na nas nie patrzy?
Turnieje korespondencyjne, które Hajmat, ku uciesze i zbawieniu udręczonych kwarantanną dusz łuczniczych, ogłasza co tydzień nie są pierwszymi turniejami korespondencyjnymi, w których biorę udział.  Jak dotąd jednak wszystkie, nawet korespondencyjne turnieje strzelaliśmy w większej grupie. Czyli - ktoś zawsze na mnie patrzył. Tym razem jednak, z racji zaistniałej sytuacji dopuszczane jest strzelanie samemu.  Oczywiście, na pierwszy rzut oka nie wydaje się to być niczym szczególnym – 90% moich treningów odbywa się bez świadków. Tyle że na normalnych treningach, po pierwsze nie liczę punktów, po drugie nie pozostawiam swoich osiągnięć do wglądu dla szerokiej publiczności. I ta drobna różnica sprawia, że głowie znajduje się w sytuacji zupełnie nowej i zaczyna w szaleńczym tempie generować dziwne, niespotykane dawno myśli, których zapis zdecydowałam się przedstawić poniżej.
Zasady drugiej rundy były proste. Strzelamy z odległości 10 metrów. Strzelasz dopóki nie trafisz 100 razy w żółtko a w wynikach wpisujesz ilu strzałów na to potrzebowałeś.

DZIEŃ 1
W poniedziałek rano wybiegłam z domu z łukiem, wielce podekscytowana, myśląc;
„10 metrów! To jest żadna odległość, ciężko będzie żółtka nie trafić – dzisiaj zacznę, dzisiaj skończę, tyle w  temacie. Pewnie jeszcze po drodze pykne z 10 Robin Hood’ów - będę miała zapas zdjęć na fejsa na rok.”
Drugą myślą, którą mam w głowie i która towarzyszyła mi także w ciągu pierwszej rundy jest; 
„ale uczciwie do bólu  - jak zaczynam to zaczynam, liczy się linia przecięta od wewnątrz, żadnego naciągania. Choćby to miało trwać 4 dni.”

Przyklejam więc tarczę do maty, szybko macham łapami, żeby się rozgrzały. Później trzaskam 8 serii rozgrzewkowych po 10 strzał, głównie lewą ręką, bo mam świadomość tego, że zaraz czeka mnie długie strzelanie z prawej. Idzie mi świetnie, więc rozpoczynam strzelanie. Trzy dwa jeden – od teraz się liczy.

Seria 1
„Może jednak będzie się liczyć od następnej?”
„Jak można nie trafić ani jednego żółtka, strzelając 10 strzał z odległości 10 metrów?
„Haha… no i co, taki chciałaś być kozak, a tu widzisz… no ale liczy się to się liczy, trudno, zaraz to odrobię.”

Seria 2
 „Jak wiatr przewrócił tarczę to chyba można całą serię od nowa, nie?”
 „A jakbyś tymi trzema pierwszymi strzałami trafiła to też byś tak uważała?”
„Dobra, już podnoszę.

Seria 3
„No i pięknie – zaczynam  się rozkręcać.”

Seria 4
„Co ja tak tą lewą ręką macham?”
„No! Ta jest na bank w żółtym.”
„Co? Ale blisko… no serio… byłam pewna, że w żółtym.”

Seria 5
„Nie machaj tak tą ręką!”
„Ale się rzucam.”
„Weź wyluzuj.”

Seria 6
„Jeżeli średnio trafiam trzema strzałami na dziesięć. To będę potrzebowała około 300 strzał, żeby skończyć. Nie, czekaj, jak ja to liczę… 3x = 1000,  czyli x= 333… o kurde wychodzi niewymiernie. Jak ja to strzelę?”
„W sumie 300 to nie będzie chyba aż tak dużo. Na pewno będą tacy, co będą mieli więcej niż 300.”

Seria 7.
„Cholera, nock się skrzywił. Dobra, strzelam dziewięcioma.”
„Ale ta tutaj to tak jakby to miejsce po strzale zahaczało o żółte. To się chyba liczy…”
„Bo wydrukowałaś na beznadziejnym papierze, który się drze. Nie dotyka żółtego. Strzelaj dalej.”

Seria 8
Pierwsza strzała w X
„No! To będzie moja seria!”
Druga strzała
„Jednak nie.”

Seria 9
„Jakby Michał Choczaj widział jak machasz lewą ręką to by ci się już więcej nie oświadczył. ”   

Seria 10
„Nikt Ci się nigdy nie oświadczy, jak będziesz tak strzelać.”

Seria 11
„5/9! Ha! To jest więcej niż połowa! Może zrobić zdjęcie i wrzucić na fejsa, to ktoś  mnie zechce?”

Seria 12
„Ile mam już dzisiaj strzał na liczniku? 195? Kurde, miałam nie strzelać więcej niż 200 dziennie.”
„Dobra, jeszcze jedna seria.”
„Plecy Ci znowu wysiądą, Koprowska.”
„Dobra, ostatnia seria. Bo teraz dobrze mi idzie.”

Seria 13
„Jednak nie. Trzeba było skończyć na dzisiaj.”
„Może tej ostatniej sobie nie policzę?”
„Koprowska, miało być uczciwie.”


DZIEŃ DRUGI
Ustawiam tarczę z myślą;
„Dobra! Wpadam, kończę to - pach pach pach i lecę do pracy!”

Seria 1
„Kurde, zapomniałam sobie dołożyć strzałę. Dobra, strzelam dziewięcioma.”

Seria 2
„Ale żenada.”

Seria 3
„Co ja się tak spieszę? Dobra, teraz wolno i dokładnie.”
„No ta to już na pewno się liczy.”
„Na normalnym turnieju by mi to zaliczyli.”
„No, może nie przecina ale dotyka.”
„To się chyba liczy. Inni na pewno sobie takie zaliczają.”

Seria 4
„Kurde, miało być wolniej, zapomniałam..”

Seria 5
„Może nie powinnam dobierać raz z przedniego raz z tylnego kołczana?”
„Koprowska, to nie ma najmniejszego znaczenia.”
„Fajnie, znowu rozwalony nock. Dobra – strzelam ośmioma.”
„Poprawna forma jest - z kołczanu, czy - z kołczana?”

Seria 6
„Nie. Nie mogę tak wolno strzelać. Muszę mieć rytm. Jak mam rytm to mi lepiej idzie.”

Seria 7
„Jednak nie.”

Seria 8
„Obojętnie iloma strzelam, zawsze trafiam 3 w serii. Może będę strzelać serie po 5?”

Seria 9
„Ale skupienie na czerwonym. Może zrobię zdjęcie i wrzucę na fejsa, żeby wiedzieli że tak naprawdę to dobrze strzelam i mało mi do tego żółtka brakuje.”
„Myślisz, że kogoś to obchodzi jak Ty strzelasz? Że ktoś otworzy tą tabelkę – o, zobaczmy jak Koprowskiej poszło?”
„Połowa nie kojarzy cię nawet z twarzy a może 10% wie jak się nazywasz.”
„Nie no, chyba kojarzą mnie trochę z nazwiska”
„Ciekawe, czy ten taki ładny z brodą wie jak mam na nazwisko…”
„Ja w sumie nie wiem jak on ma na nazwisko…
…ja nawet nie wiem jak on ma na imię.”
„Ale tak z widzenia to mnie chyba kojarzy…”

Seria 10
„No kurde, znowu dzisiaj nie zdążę – zaraz musze się zwijać.”

Seria 11
„Ale mnie już wkurza to 10 metrów. Postrzelałabym z 40. Z 40 metrów na pewno miałabym najlepszy wynik.”

Seria 12
„Dobra, ale jutro już NA PEWNO kończę tę zabawę i idę postrzelać na normalne odległości.”


DZIEŃ TRZECI
Nie wiedzieć czemu z coraz mniejszym entuzjazmem ustawiam tarczę.

Seria 1
„oj, coś mnie chyba boli w łokciu… a może nie…. sprawdźmy…”

Seria 2
„Nie, w sumie to nie boli tak bardzo.”

Seria 3
„O kurde, jednak boli.”
„Ał, cholera, naprawdę boli.”
„To jaki plan? Miałam jeszcze dzisiaj strzelić trening konny.”
„Ile mi jeszcze brakuje do stu?”
„No tak jakby… dużo.”
„A zobaczmy czy jak zmienię rękę to boli…”

Seria 4
„Ale z lewej będę miała gorszy wynik.”
„Eee… przecież wymiatam na lewą rękę.”
„Hm… jednak aż tak bardzo nie wymiatam.”
„To może strzelę kilka serii z lewej i zobaczę jak mi pójdzie, a jak dużo gorzej  to pojutrze  strzelę jeszcze raz z prawej…”
„Nie… nie  będę się cztery dni z tym męczyć. Wkurza mnie to 10 metrów.”

Seria 5
„Chcę już skończyć to dziadostwo!”
„Hm… jak strzelam trochę z lewej, trochę z prawej to się liczy?”
„Liczy się, bo nikogo to nie obchodzi i nikt tego nie sprawdzi.”
„Miałaś jeszcze zrobić trening konny. Cholera, znowu nie dobiję do setki.”

Seria 6
„Jak ludzie zobaczą jaki masz żenujący wynik z korespondenta to pomyślą, że na normalnym 3D oszukujesz.”
„O, nie! Każą mi oddać dyplomy?!”
„Jasne, gwiazda, włącz dzisiaj Eurosport – będzie specjalny program na żywo <Koprowska się stresuje jak nikt na nią nie patrzy i w związku z tym strzela jak ciota>.”

Seria 7
„6 na 10! Ha! Jestem geniuszem! To jest więcej niż połowa! Lewą ręką!!!  Jeszcze może ktoś mi się kiedyś oświadczy !”
Może strzelać dalej?”
Może idź, szykuj konia, zanim ci wszystkie łokcie poodpadają.”


DZIEŃ CZWARTY

 „Dobra – brakuje mi 12 żółtek – to może jednak prawą – zakończę to w trzech seriach.”
„O, cholera! Mój łokieć!”
„To może prawą ale z lżejszego łuku?”
„Jak zmienię łuk to się liczy?”
„Już i tak zmieniłaś rękę.”
„To może lewą z mocniejszego łuku?”
„Lewą to ci akurat ze słabszego idzie lepiej.”

Seria 1
„Krakowskim targiem pół serii z lewej, pół z prawej i lżejszy łuk?”
„Ha! 4/10! Zostało 8 żółtek. Zaraz kończę to dziadostwo.”

Seria 2
„Jednak nie.”

Seria 3
„Ała… może jednak z lewej i co drugą serie pięć strzał z prawej”

Seria 3
„Muszę podciąć grzywkę…”

Seria 4
„W tym tempie, skończę za tydzień.”

Seria 5
„Ściemnia się…”
„Brakuje 4 żółtek. W tej serii to kończę.”

Seria 6
„Jednak w następnej.”

Seria 7
„Teraz dwa żółtka.”
„Raz!”
„Cholera.”
„Dwa!”

Skończyłam korespondenta, którego miałam zamiar rozbroić w ciągu 2 godzin po czterech dniach, z wynikiem 356 strzałów, uszkodzonym łokciem i przegrzanym mózgiem.
Łokieć po dwóch dniach odciążenia i smarowania końską maścią śmiga jak nowy, wynik został wpisany w formularz i opublikowany w jedynej, prawdomównej tabelce. Co prawda nie pospały się propozycje małżeństwa ale też z centrum zarządzania łuczniczym wszechświatem, gdziekolwiek by się ono nie znajdowało, nie przyszedł list polecony z żądaniem zwrotu wszystkich do tej pory zdobytych dyplomów.
Jednak czwartego dnia, w drodze powrotnej ze stajni wpadłam do domu rodziców. Ze skrzyni stojącej w moim pokoju wyciągnęłam plik spiętych zszywką kartek a4, zawierających wydrukowaną powieść James’a Allen’a  „Tak jak człowiek myśli”. Wieczorem w domu odnalazłam Rozdział
Myśl a cel” i przeczytałam fragment, o którym przypomniałam sobie obserwując moje nerwowe ruchy
i niepoukładane rozmyślania.
 „Dopóki myśl nie połączy się z celem, dopóty nie zaistnieje inteligentny wynik działania. Większość osób pozwala łodzi swoich myśli dryfować po oceanie życia. Bezcelowość jest wadą, ktoś zatem, kto chce uchronić swoje życie od katastrofy i zniszczenia, musi powstrzymać takie dryfowanie” [1]
Zamknęłam wydruk niczym biblię i rozsiadłam się w fotelu. Na szczęście przed nami kolejna, świąteczna runda korespondenta. Tym razem, aby uchronić moje życie od katastrofy i zniszczenia nie zamierzam już pozwolić myślom dryfować. Będę myśleć tylko o tym jak oddać poprawny strzał
i o tym pięknym, kolorowym jaju, w które chcę trafić.
„W sumie to jajo wcale nie jest piękne…
…ten żółty jest taki średni…”
Hm…lepiej celować w to pole na górze czy na dole?”
„A może najbezpieczniej w ten pasek w środku za 2 punkty…”
„Nie… to  jest dla słabych…”
„Przecież to kółko za trzy jest ogromne…
…ja nie trafię? Z 10 metrów?!”
„Muszę podciąć grzywkę…”




1.James Allen, As A Men Thinketh, przekład z angielskiego – Leszek Korolkiewicz, [L-earn.net].


Komentarze

Popularne posty