Dziesiąta runda
Kuba zajął miejsce przy pierwszym paliku. Załadował strzałę, wyprostował się i spojrzał w kierunku celu. Stał tak dobre kilkanaście sekund. Myślałam, że czeka aż przestanie się śmiać, ale już dawno zapadła cisza, a on nadal nie strzelał. - Nie widzę figury – powiedział wreszcie cicho. - No nieźle… a podobno piłeś same zerówki – zaczęłam z głupkowatym uśmiechem na ustach. - Natka, serio mówię – nie ma figury. Wnętrze namiotu wyglądało, jakby odbywała się w nim bardzo ważna narada plemienna. Wokół ogniska, z którego przez dziurę w sklepieniu, w stronę czarnego nieba ulatywał dym, zgromadziło się kilkadziesiąt osób, a rzucane przez nich cienie tańczyły po ścianach namiotu. Wódz Spękana Skała siedział pochylony, podpierając ręką czoło. Nie mogliśmy zobaczyć jego twarzy, ale wyglądał na człowieka zmęczonego i sfrustrowanego. Obok niego, na szerokim, drewnianym krześle siedziała szamanka. W jej siwe, długie włosy powplatane były koraliki, ręce przyozdabiały dziesiątki bransolet, a tw